Ostatnie pożegnanie Khelbena
Moderatorzy: kuba11100, The Viking, Moderatorzy
Cholera, może trochę późno się dowiaduję, ale dawno nie odwiedzałem forum.
Khelben, Khel, jak kto woli... Była to jedna z nielicznych osób z którą utrzymywałem prywatne kontakty gg itp.
Był bardzo inteligentnym facetem, na początku myślałem, że to żart albo, że chce uciec z forum pod jakimś głupim pretekstem, ale jeśli pogrzeb faktycznie się odbył i Khela nie ma wśród nas, nie pozostaje mi nic innego jak złożyć kondolencje całej jego rodzinie...
Khel, będziemy pamiętać ... [*][/b]
Khelben, Khel, jak kto woli... Była to jedna z nielicznych osób z którą utrzymywałem prywatne kontakty gg itp.
Był bardzo inteligentnym facetem, na początku myślałem, że to żart albo, że chce uciec z forum pod jakimś głupim pretekstem, ale jeśli pogrzeb faktycznie się odbył i Khela nie ma wśród nas, nie pozostaje mi nic innego jak złożyć kondolencje całej jego rodzinie...
Khel, będziemy pamiętać ... [*][/b]
Tak strasznie mi przykro. Dopiero dziś się dowiedziałem i pomyślałem, że chciałbym napisać parę słów, a nie chcę burzyć spokoju rodziny po tak długim czasie, więc napiszę... do internetowej rodziny Khela.
"Poznaliśmy się" już 8 lat temu, gdy pierwszy raz pojawiłem się na forum. Byłem wtedy jeszcze dzieckiem, on, choć trzymał fason, też jeszcze nim był. Przeżyliśmy wojny Khelbenowe i pierwszą, i drugą, i jakoś wtedy naprawdę zawarliśmy znajomość. Ja prowadziłem bloga literackiego, on lubił przejawy mojej dziwacznej sztuki i sam tworzył, i pokazywał, i recenzował, recenzji sam szukał i pomagać tworzył, do tworzenia zachęcał.
Przestałem od dawna udzielać się na forum, opierałem się jego ciągłym namowom do powrotu, bo nie jestem tu już u siebie - nie grywam od dawna. Zawsze mówił o Was ciepło i zależało mu na dobrym współżyciu w tej wspólnocie.
Krzysztof był osobą specyficzną, był artystą na wskroś, był wrażliwy i ulegał emocjom. Spędziliśmy mnóstwo godzin dyskutując o szczegółach pierdołach w tekście, wymienialiśmy od czasu do czasu muzykę, sprzeczaliśmy się ze względu na różny światopogląd. Bardzo przykro mi przyznać, że choć miałem z nim kontakt na Facebooku, dowiedziałem się dopiero teraz. Pokłóciliśmy się w grudniu do tego stopnia, że usunął tę znajomość, początkiem stycznia dodał mnie jednak na nowo. Ostatni raz rozmawialiśmy 15 stycznia, skończył już sesję... Złożyłem mu nawet w maju życzenia urodzinowe na czacie, nie zajrzałem na tablicę, wiedziałbym...
Wszedłem na jego bloga, by sprawdzić, czy nie dodał czegoś nowego od mojej ostatniej wizyty.
Krzysztof jest, był jedną z niewielu osób co do których żałuję, że nie znałem ich lepiej. Nauczyliśmy się nawzajem wielu rzeczy o człowieku i o sztuce; obiecuję, że jeśli kiedykolwiek wydam tę książkę, do której mnie pchał, zadedykuję ją Krzysiowi T.; zawsze, gdy będę tworzyć, będę pamiętać o Twojej obecności; obejrzę też JCS, które tak bardzo kochałeś... Roniąc ostatnią łzę nad moim artystycznym opiekunem łączę się z rodziną w bólu i składam wyrazy współczucia. Żegnaj, Krzysztofie, żegnam Cię utworem, który tak lubiłeś, a który mi pokazałeś tak dawno temu...
"Poznaliśmy się" już 8 lat temu, gdy pierwszy raz pojawiłem się na forum. Byłem wtedy jeszcze dzieckiem, on, choć trzymał fason, też jeszcze nim był. Przeżyliśmy wojny Khelbenowe i pierwszą, i drugą, i jakoś wtedy naprawdę zawarliśmy znajomość. Ja prowadziłem bloga literackiego, on lubił przejawy mojej dziwacznej sztuki i sam tworzył, i pokazywał, i recenzował, recenzji sam szukał i pomagać tworzył, do tworzenia zachęcał.
Przestałem od dawna udzielać się na forum, opierałem się jego ciągłym namowom do powrotu, bo nie jestem tu już u siebie - nie grywam od dawna. Zawsze mówił o Was ciepło i zależało mu na dobrym współżyciu w tej wspólnocie.
Krzysztof był osobą specyficzną, był artystą na wskroś, był wrażliwy i ulegał emocjom. Spędziliśmy mnóstwo godzin dyskutując o szczegółach pierdołach w tekście, wymienialiśmy od czasu do czasu muzykę, sprzeczaliśmy się ze względu na różny światopogląd. Bardzo przykro mi przyznać, że choć miałem z nim kontakt na Facebooku, dowiedziałem się dopiero teraz. Pokłóciliśmy się w grudniu do tego stopnia, że usunął tę znajomość, początkiem stycznia dodał mnie jednak na nowo. Ostatni raz rozmawialiśmy 15 stycznia, skończył już sesję... Złożyłem mu nawet w maju życzenia urodzinowe na czacie, nie zajrzałem na tablicę, wiedziałbym...
Wszedłem na jego bloga, by sprawdzić, czy nie dodał czegoś nowego od mojej ostatniej wizyty.
Te 30 stron, których na pewno nie mam już na dysku, ostatnia moja pamiątka po naszej znajomości.Po wielu miesiącach błądzenia i poszukiwania natchnienia, które ruszy w posadach cały mój świat, znalazłem inspirację. Ten pozytywny bodziec, który pozwolił mi ułożyć w głowie wstępny scenariusz dla mojej debiutanckiej powieści. Utkać z najszczerszych emocji żywych bohaterów. Bardzo obiecująco zarysować fabułę. Nie stało się to dziełem przypadku. Spotkałem na swej drodze bardzo zdolnego, piszącego opowiadania chłopca. Była to w każdym calu rozwijająca znajomość, na porządku dziennym występowała wymiana doświadczeniami oraz światopoglądem. Wszystko zaczęło układać się po myśli. Czytałem jego brudnopisy, zarysowane historie i kiwałem głową z podziwem. Zadałem sobie pytanie, czy nie mógłbym napisać czegoś na równym poziomie, a najlepiej – od razu wyższym. I postanowiłem wcielić ten plan w życie. Mając na względzie fakt, że w przyszłości z pewnością wykorzystam jeszcze ów projekt do zadebiutowania na rynku. Zapisałem barwnie przeszło trzydzieści stron. Można powiedzieć, że szło mi jak po maśle. Niestety byłoby to zbyt piękne, żeby trwało długo. Po wielu konfliktach ta owocna znajomość legła w gruzy, a tworzone z mozołem opowiadanie utknęło w martwym punkcie. Nie idzie mi go prowadzić do przodu. Ba, co więcej – nie chce mi się nawet otwierać pliku tekstowego i czytać tych wcale obiecujących wypocin. Nie mam motywacji. Nie mam inspiracji.
Krzysztof jest, był jedną z niewielu osób co do których żałuję, że nie znałem ich lepiej. Nauczyliśmy się nawzajem wielu rzeczy o człowieku i o sztuce; obiecuję, że jeśli kiedykolwiek wydam tę książkę, do której mnie pchał, zadedykuję ją Krzysiowi T.; zawsze, gdy będę tworzyć, będę pamiętać o Twojej obecności; obejrzę też JCS, które tak bardzo kochałeś... Roniąc ostatnią łzę nad moim artystycznym opiekunem łączę się z rodziną w bólu i składam wyrazy współczucia. Żegnaj, Krzysztofie, żegnam Cię utworem, który tak lubiłeś, a który mi pokazałeś tak dawno temu...
Jestem w szoku.
Sam z forum w większym stopniu się nie utożsamiałem, wchodziłem tu tylko, gdy grałem w KaM, czyli raz na rok/pół roku, toteż dopiero teraz się dowiedziałem - zaciekawiła mnie czarna wstęga.
Nie miałem z nim tak bliskiego kontaktu, jak wielu z Was, możliwe, że Khelben nawet by mnie nie pamiętał (jedyna nasz interakcja to ta na forum, a i jej też nie było jakoś ogromnie wiele) ale chyba nikt się nie obrazi, gdy powiem, że była to dla mnie najciekawsza postać tego forum i jego wkład w budowanie tej społeczności jest nie do przecenienia.
Pozostaje życzyć wytrwałości i ukojenia bliskim Krzysztofa. A On, niech spoczywa w pokoju.
Sam z forum w większym stopniu się nie utożsamiałem, wchodziłem tu tylko, gdy grałem w KaM, czyli raz na rok/pół roku, toteż dopiero teraz się dowiedziałem - zaciekawiła mnie czarna wstęga.
Nie miałem z nim tak bliskiego kontaktu, jak wielu z Was, możliwe, że Khelben nawet by mnie nie pamiętał (jedyna nasz interakcja to ta na forum, a i jej też nie było jakoś ogromnie wiele) ale chyba nikt się nie obrazi, gdy powiem, że była to dla mnie najciekawsza postać tego forum i jego wkład w budowanie tej społeczności jest nie do przecenienia.
Pozostaje życzyć wytrwałości i ukojenia bliskim Krzysztofa. A On, niech spoczywa w pokoju.
kris992 -> Jared
-
- Administrator Forum
- Posty: 775
- Rejestracja: 29 maja 2012, 20:26
- Lokalizacja: Gdańsk